Sprawa drogiej strony WWW dla Sądu Najwyższego wzbudziła poważne zastrzeżenia już pod koniec ubiegłego roku. Wyszła na jaw dzięki Fundacji ePaństwo, która przyjrzała się umowie na wykonanie zlecenia. Jak wtedy opisywał sprawę "DGP", SN za modernizację swojej strony internetowej zapłacił 554 tys. zł, co w ocenie branży internetowej było stawką bardzo wysoką. Na dodatek okazało się, że oprócz niespecjalnie rozbudowanej funkcjonalności, strona miała liczne błędy bezpieczeństwa, pozwalające zewnętrznym użytkownikom na dostęp do danych, które powinny być dostępne tylko dla administratorów portalu SN. Ponadto, mimo wysokiej wartości zamówienia, sąd nie ogłosił przetargu na wykonanie modernizacji strony.
Urząd Zamówień Publicznych zarzucił SN, że ten złamał prawo. Potwierdziła to również Krajowa Izba Odwoławcza, rozpatrująca odwołanie sądu. "Zamawiający nie wykazał, aby zrealizowanie przedmiotu zamówienia miało polegać na świadczeniu usługi powszechnie dostępnej, której standardy jakościowe ustalone były powszechnie" - napisali orzecznicy z KIO.
- Przy takim przekroczeniu prawa prezes UZP może nie tylko podjąć kroki cywilne, czyli skierować wniosek do sądu o unieważnienie tej umowy (między zleceniobiorcą a SN - red.) czy do rzecznika dyscypliny finansów publicznych o ukaranie urzędników winnych zaniedbania, lecz także złożyć wniosek do prokuratury w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa - komentuje sprawę w rozmowie z "DPG" dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna, były prezes Urzędu Zamówień Publicznych.