W poprzednim przetargu liga sprzedała prawa za 360 mln zł za trzy lata. Teraz szefowie klubów liczyli nawet na pół miliarda złotych, ale propozycje wahają się w okolicy 400 mln zł.
O prawa do polskiej ligi walczą sojusze Canal+ i Polsatu oraz Orange i nSportu. Kiedy ekstraklasa odrzuciła pierwsze propozycje, najpierw ofertę podwyższyli ci pierwsi. Orange z nSportem mieli dorzucić tyle samo, ale to wciąż zbyt mało, by zadowolić najlepsze polskie kluby.
Jak opowiada nasz informator, dziś zostanie wyznaczony kolejny termin, by telewizje wysupłały ze swoich budżetów następne miliony. Kolejny, ale ostateczny, wyznaczony na 22 marca. Jeśli do tego czasu oferty wciąż nie będą satysfakcjonujące, ekstraklasa chce założyć własny kanał, który byłby dostępny na wszystkich platformach cyfrowych oraz w największych polskich sieciach kablowych. Dla odbiorcy miałby kosztować niewiele (kilkanaście złotych), docelowo dostęp do niego miałoby mieć nawet 10-milionów odbiorców (nie znaczy, że tyle by oglądało).
To rozwiązanie kusi władze ligi, ponieważ dawałoby im o wiele lepszą pozycję w negocjacjach ze sponsorami. Ponieważ czasu zostało coraz mniej, działacze już wstępnie sondują rynek, kto mógłby odpowiadać za produkcję, kto szefowałby takiemu przedsięwzięciu, wreszcie kto odpowiadałby za stronę dziennikarską.
W takim wariancie problemem wciąż pozostają pieniądze. Kanał zarabiałby na siebie (de facto na kluby) dopiero po wejściu na rynek. Do tego czasu nikt nie dostawałyby wypłat z tytułu praw telewizyjnych. A to dla biedniejszej części ekstraklasy warunek nie do przyjęcia. M.in. dlatego ekstraklasa ma rozważyć kredyt, który zapewniłby spokojną przyszłość klubom najbardziej potrzebującym.
Więcej o Ekstraklasie na Sport.pl ?
