Partnerzy serwisu:
Jaki to autobus? - mrużą oczy pasażerowie, gdy na przystanek podjeżdża ikarus z nowymi tablicami za 6,1 tys. zł. Zamiast numeru linii widać pomarańczową plamę. To dzieło wybranej bez przetargu firmy Rączka&Gąsior.

- Tragiczna wielkość i krój czcionki. Dla mnie to kompletnie nieczytelne, wszystko mi się zlewa - opisuje Paweł Zadrożny, który ma poważną wadę wzroku. Interweniował już w Polskim Związku Niewidomych, który wprawdzie wiele miesięcy temu konsultował z miejskimi urzędnikami montaż nowych tablic, ale całkiem innych. - Jestem zaskoczony, bo miały być większe. W dodatku wiszą za blisko środka przedniej szyby. Dlatego kiedy taki ikarus podjeżdża na przystanek jako drugi, nie ma już żadnych szans, żeby cokolwiek zobaczyć - mówi pan Paweł.

Ale nawet ci, którzy wzrok mają sokoli, z trudem rozpoznają swoją linię. Zwłaszcza wieczorem, gdy numer zamienia się w plamę. Tablice z pomarańczowymi diodami są bowiem dwukrotnie mniejsze od starych. W tych ostatnich cyfry widać czarno albo czerwono (jeśli to linia przyspieszona) na białym. Warszawiacy już się do nich przyzwyczaili. Są używane od lat 80., kiedy wymieniono ostatnie puszki z numerami malowanymi na materiale przesuwanym korbką.

Tymczasem Miejskie Zakłady Autobusowe zamówiły 251 kompletów nowych tablic z oprogramowaniem. Każdy kosztował 6,1 tys. zł. "Gazeta" dowiedziała się, że dostawy nawet nie poprzedzono przetargiem. MZA zgłosiły się po prostu do firmy Rączka&Gąsior z Mielca, bo stamtąd pochodzą tablice i ich oprogramowanie kupowane wcześniej. Taki powód podaje rzecznik miejskiej spółki Adam Stawicki.

Mikrowyświetlacze kupiono z myślą o ikarusach, które pojeżdżą po Warszawie jeszcze kilka lat. Urzędnicy MZA przekonują, że taki był wymóg umowy z ZTM. - Raczej nadgorliwość MZA. Już tam interweniowaliśmy z pytaniem, dlaczego w ogóle to montują. Montaż jest zresztą wstrzymany - mówi na to szef ZTM Leszek Ruta i zapowiada, że miejski przewoźnik musi wymienić dopiero co przykręcone tablice. - Powinny być dla ludzi widoczne, a nie takie ociupinki - podkreśla.

Wczoraj rzecznik MZA przekazał nam, że prezes jego spółki Mieczysław Magierski zarządził kontrolę w pionie przewozów. Potrwa do końca miesiąca i powinna wyjaśnić, czy "nie zostały naruszone procedury wewnętrzne dotyczące zakupów".

Teraz urzędnicy głowią się, co zrobić z niefortunnym zakupem. Początkowo w MZA planowali, że kiedy ikarusy dożyją swoich dni, wyświetlacze przeniesie się do nowych autobusów sprowadzanych do Warszawy. Jednak po ostatnich interwencjach ZTM małe tablice z pomarańczowymi diodami mają trafić na tylne szyby jelczy i neoplanów z lat 90. Dziś działają w nich jeszcze mniej czytelne zielone wyświetlacze mozaikowe.

Na razie z nowych tablic najbardziej zadowoleni są kierowcy ikarusów. Jedna z zakładowych gazetek wręcz nie może się ich nachwalić. Pisze, że wreszcie skończy się dźwiganie starych "dech" z numerami po zajezdniach.

- Tylko że właśnie te stare tablice z czarnymi numerami na białym tle są dla nas, słabowidzących najlepiej czytelne. Sprawdziliśmy to już kilka lat temu po wielu próbach - przypomina Michał Czerniak z grupy Widziane z chodnika działającej przy Polskim Związku Niewidomych.

Przeczytaj także: Warszawskie korki sterowane systemowo