Partnerzy serwisu:
Sławomir Nowak to pierwszy minister transportu, który nie zakończył umową żadnego znaczącego przetargu drogowego zaczętego za jego kadencji.

Miniony rok był rekordowy dla polskich drogowców. W 2012 r., jak informowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, oddano do eksploatacji 294 km nowych autostrad oraz 330 km nowych dróg ekspresowych. Dzięki temu w Polsce jest już 1366 km autostrad, niemal dwa razy więcej niż pięć lat temu. Mamy też ok. 1,1 tys. km dróg ekspresowych, a na początku 2008 r. było ich 317 km.

Zeszłoroczny wielki wysyp nowych dróg nie dziwi. W połowie zeszłego roku na stadionach Polski i Ukrainy rozgrywały się mecze piłkarskich mistrzostw Euro 2012 i to przez kilka lat dopingowało polskich polityków, by budować drogi łączące miasta, w których odbywałyby się mecze.

- Autostrad, przyzwoitych dróg jest skandalicznie mało. Obecny stan infrastruktury drogowej w Polsce to nie tylko bariera w rozwoju, lecz także realne zagrożenie spójności terytorialnej naszego kraju. Zrobimy wszystko, żeby to zmienić, przyspieszymy budowę obwodnic i autostrad. Naszą ambicją będzie połączenie miast, głównych aren mistrzostw Europy 2012, siecią szybkich dróg - deklarował premier Donald Tusk w listopadzie 2007 r., gdy pierwszy raz stanął na czele rządu koalicji PO-PSL.

Mistrzostwa Euro 2012 były dobrym dopingiem dla polityków, by doglądać inwestycji drogowych, traktowanych po macoszemu przez wszystkie rządy do połowy zeszłej dekady. Ale rozmach w inwestycjach drogowych nie byłby możliwy bez dotacji z Unii Europejskiej.

Jak przewiduje rząd w ostatnim programie budowy dróg krajowych, w latach 2007-2015 na inwestycje państwowej GDDKiA w autostrady, drogi ekspresowe czy obwodnice z funduszy unijnych zostanie przekazane ponad 46 mld zł. Ponadto w tym czasie kolejnych kilka miliardów złotych na budowę płatnych autostrad wyłożyły prywatne spółki, które na podstawie koncesji eksploatują dziś około 460 km autostrad, jedną trzecią całości takich dróg w Polsce.

Drogi zwalniają kroku

Deklaracje premiera Tuska nie spełniły się, bo nie powstała sieć dróg szybkiego ruchu, łącząca miasta, główne areny mistrzostw Euro 2012. Większym problemem jest to, że po zeszłorocznej fali bankructw polskich firm budowlanych wstrzymano budowę kilku ważnych dróg w Polsce i powstaną o parę lat później, niż dotąd planowano. A jednocześnie z tego powodu nie ma sensu otwierać kilku innych, praktycznie gotowych już dróg. Bo zaczynają się i kończą w polu.

Najbardziej jaskrawy przykład to autostrada A4 na Podkarpaciu. W połowie zeszłego roku zerwano umowę - GDDKiA i wykonawca spierają się, kto pierwszy to zrobił - na budowę 35 km tej drogi od Tarnowa do Dębicy. Jej budowa powinna zakończyć się latem zeszłego roku (początkowo - na mistrzostwa Euro), ale do czasu zerwania kontraktu wykonawcy zrobili niespełna połowę roboty. A przetarg na dokończenie tej inwestycji ślimaczy się. Sam termin składania ofert był już kilka razy przekładany, ostatni raz - w zeszłym tygodniu na 24 czerwca. - Powodem przesunięcia jest bardzo duża liczba ponad 800 pytań dotyczących przetargu - tłumaczył Bartosz Wysocki z rzeszowskiego oddziału GDDKiA, cytowany przez PAP. Na ukończenie feralnej drogi nowy wykonawca będzie miał 18 miesięcy, więc jeśli GDDKiA podpisze z nim umowę wiosną, to ten odcinek A4 będzie gotowy pod koniec 2014 r. albo później.

Szkopuł w tym, że od Dębicy pod Rzeszów praktycznie gotowy jest już kolejny odcinek A4. Od strony Rzeszowa też urywa się w polu, bo tam też brakuje ok. 4 km autostrady. Miała być gotowa w listopadzie 2011 r., potem ten termin przekładano, aż wreszcie w połowie zeszłego roku GDDKiA zerwała kontrakt z wykonawcą, który do tego czasu wykonał tylko połowę roboty. Na początku tego roku drogowcy ocenili, że najlepszą ofertę na ukończenie tego fragmentu A4 złożyła firma Budimex, która po podpisaniu umowy będzie miała 14 miesięcy na dokończenie tych 4 km autostrady.

To znaczy, że z Krakowa do Rzeszowa będzie można przejechać autostradą dopiero pod koniec 2014 r., choć większość odcinków na tej trasie jest już gotowa lub kończona. A podobny przekładaniec odcinków prawie już gotowych lub ślimaczących się jeszcze długie miesiące nie pozwoli przejechać A4 od Rzeszowa do granicy z Ukrainą.

W czerwcu ub.r. z wielką pompą minister Sławomir Nowak ogłaszał, że kierowcy mogą przejechać autostradą A2 spod Łodzi do Warszawy. W rzeczywistości do tej pory nie zakończono prac przy tej inwestycji. Na odcinku A tej drogi pod Łodzią jeszcze w grudniu zamykano część pasów na jezdni, by dokończyć montaż ekranów. Ale na szczęście na tym odcinku wykonano już całość prac. Za to ciągną się one na odcinku C autostrady między Łodzią i Warszawą, budowanym przez czesko-niemiecką firmę Bögl a Krysl. Można tamtędy jeździć od czerwca zeszłego roku, a całość prac wykonawca miał ukończyć do połowy października. Ale nie zdążył. Na koniec 2012 r. odcinek ten był gotowy w 94 proc. i wykonawca chce przedłużyć termin do 12 lutego tego roku - poinformowała nas GDDKiA.

W listopadzie zeszłego roku otwarto 85 km autostrady A1 od Łodzi do Włocławka. Ale GDDKiA uprzedzała, że "do przyszłego roku" potrwają jeszcze prace przy budowie węzła Kutno-Wschód na odcinku tej autostrady budowanym przez Bögl a Krysl, początkowo w konsorcjum z polską firmą Poldim, która w zeszłym roku upadła. W piątek GDDKiA poinformowała nas, że zakończenie budowy tego węzła jest planowane dopiero "w czwartym kwartale 2013 r.".

Na budowach innych dróg też poślizgi. Drogi ekspresowe S5 Kaczkowo - Korzeńsk w Wielkopolsce i S69 Bielsko-Biała - Żywiec miały być gotowe latem zeszłego roku. Ale według GDDKiA na koniec 2012 r. obie inwestycje były wykonane dopiero w dwóch trzecich i ich ukończenia drogowa Dyrekcja spodziewa się we wrześniu tego roku.

Do rangi symbolu poślizgów urasta przetarg na przebudowę stołecznego odcinka krajowej "ósemki" w Warszawie między ul. Powązkowską i Żeraniem na odcinek ekspresowej drogi S8, jednej z najważniejszych arterii transportu międzynarodowego w Polsce.

Przetarg na tę budowę GDDKiA ogłosiła w grudniu 2011 r., przewidując jego zakończenie wiosną 2012 r. i rozpoczęcie prac po mistrzostwach Euro. Ale dotąd nie został zakończony z powodu sądowych sporów z firmami budowlanymi.

Pora na decyzje

Jesienią zeszłego roku na licznych konferencjach budowlańcy oskarżali GDDKiA, że zrzuca na nich pełną odpowiedzialność, także finansową, za budowę dróg, która bywa źle przygotowana. A rozstrzygając przetargi tylko na podstawie najniższej ceny, ułatwia zwycięstwo firmom, które zaniżały oferty i plajtowały, gdy nie mogły się wywiązać ze zobowiązań. GDDKiA ripostowała, że to budowlańcy źle się przygotowują i z braku sprzętu oraz pracowników łapią poślizgi na początku realizacji kontraktów i mają problemy, gdy nie uda im się przeforsować zmiany umowy lub płacą za wadliwe prace. Ale sporu tego nie zakończył żaden kompromis, zajęcia nie brakuje za to prawnikom zaangażowanym w spory między GDDKiA a wykonawcami.

W tym roku polskie drogi ciągle będą wielkim placem budowy, w dużej mierze za sprawą inwestycji opóźnionych i lub wznawianych przez nowych wykonawców. Ten czas rząd może wykorzystać do przygotowania budowy kolejnych dróg, które mają ruszyć od 2014 r. wraz z nowym budżetem UE. Ogłoszenie w tym roku takiego nowego planu budowy dróg krajowych powinno być jednym z najważniejszych celów ministra Nowaka.

  • Dlaczego tak wolno budujemy drogi. Pięć odpowiedzi

    Wiadomości
    Andrzej Kublik
    Zmiany programów budowy dróg, za mało pieniędzy, buble prawne, błędy i braki w dokumentacji. No i tanio wcale nie znaczy dobrze - takie są przyczyny ślimaczego tempa budowy dróg w Polsce.